Łączna liczba wyświetleń

piątek, 9 marca 2012








Pogoda coraz ładniejsza a ja mam kilka dni wolnego, to wybrałem się na spacer i tak pstrykałem gdzie popadło, by się z Wami podzielić tym, co widzę na co dzień i co sobie myślę o nich - o Anglikach i ich kraju.

Na dołączonych  zdjęciach widać wieżowce. Na tych wieżowcach są podświetlone kasetony z nazwami tych wieżowców.
Generalnie w takich budynkach mieszka "biedota" socjalna. Mieszkania są przydzielane z urzędu. Owszem, istnieje możliwość wykupu, ale mało kto się na to decyduje, bo standard żaden i tylko ci, którym pasuje bylejakość w nich mieszkają. Jest to wylęgarnia gangów młodocianych, mieszkalnia samotnych, kilkunastoletnich matek z dzieciakami i generalnie lipa.
Władze doskonale sobie zdają sprawę z tego, jacy ludzie mieszkają w takich blokowiskach.
Widać to po instalowanych kamerach, które całą dobę śledzą mieszkańców by za mocno nie rozrabiali. Podobno na korytarzach na piętrach też są kamery, ale nie wchodziłem więc nie wiem.

Nazwy budynków to fajna sprawa. W adresie zamiast podawać numerki i nazwy ulic wystarczy napisać nazwę budynku i już listonosz wie gdzie to jest:-) A i fajnie to brzmi:
- hej, gdzie mieszkasz?
- w Bielinski Palace:-)











Na tych fotkach widać, słabo ale widać, jak jest rozwiązane ogrzewanie w tych wieżowcach.
Jak widzicie pod oknami wystają rury odprowadzające spaliny z pieców gazowych.
Każde mieszkanie ma niezależny system grzewczy. Podobnie mam tu u siebie.
Jest piec gazowy, który ogrzewa powietrze wydmuchiwane w dwóch, trzech miejscach w całym mieszkaniu.
U nas jest to duży pokój, kuchnia i przedpokój. Inne pomieszczenia nie mają ogrzewania i by nagrzać np. pokoje, to nie wolno zamykać drzwi.
Ten system ogrzewania wymusza montowanie w każdym oknie takich małych kratek wentylacyjnych, byśmy się nie potruli.
Wg mnie koszmar i lipa! System sprzed miliona lat!
Jak zobaczycie też na zdjęciach w innych częściach, również większość domów jednorodzinnych czy szeregowców też nie ma kominów takich jak u nas.
W większości domów jest taki sam system ogrzewania. Więc kominów nie budują, bo spaliny są odprowadzane najkrótszą drogą "za ścianę".

Jeżeli jakiś dom ma kaloryfery to już podlega pod wyższy standard.




 Te fotki pokazują ich styl oznaczania nazw ulic.
Wg mnie są to naprawdę urocze tabliczki, fajną czcionką napisane nazwy ulic.
Obojętnie, czy na budynkach czy te wolnostojące, są fajne. Podobają się mi.









 A tutaj kilak fotek z naszego osiedlowego centrum handlowego.
Sklepy są rozmieszczone na planie prostokąta z dwoma poprzeczkami ale nie dochodzącymi do krawędzi.

Jak widać do każdego sklepu wchodzi się "z podwórka" a dla wygody i osłony przed deszczem nad ciągami komunikacyjnymi są umieszczone zadaszenia, więc nawet jak leje można chodzić spokojnie.
Generalnie to "osiedlowe" centrum handlowe ma więcej sklepów ( albo tyle samo mniej więcej) co nasze Atrium (koszalińskie takie największe centrum/galeria handlowa).
Dodatkowo duży sklep market ASDA. Coś jak Real czy Tesco.
Zrobiłem kilka fotek parkingu przed ASDĄ by pokazać, że samochodów to oni wcale nie mają lepszych niż my:-)

W asdzie jest troszkę produktów polskich - majonez winiary, keczup pudliszki, jakieś konserwy krakusa czy szproty w pomidorach. Są też paluszki i precelki lajkonika, sok/syrop malinowy ( świetny do piwa) kawa żółta tchibo i bułka tarta. Od niedawna również można w niej kupić polski chleb. Co prawda daleko mu do naszego koszalińskiego wypieku, ale zawsze to lepsze od ich chleba, bo te angole to tylko taki tostowy wpierniczają.

A! Bym zapomniał: w ASDA mają tez polskie piwo Tyskie! Butelka ta większa taka, nie wiem jaka pojemność ale chyba 0,6 litra za 1,80 funta. Drogo. Nie kupowałem ani razu. Czyham tam na różne promocje piw i jak jest cena poniżej 60 pensów za pół litra to kupuję. Droższych piw nie kupuję, bo mi szkoda kasy.
Niestety czasami zmuszony jestem pić jakieś byle jakie piwa ( wg mojego gustu smakowego) więc cieszy mnie ten sok malinowy:D

Centrum handlowe czynne jest cały tydzień.
Znajdują się tam też dwa banki  - w tym ten gdzie ja mam konto - bankomaty, urząd pocztowy, bingo, fryzjerzy, kantor wymiany walut, oraz dwa ciekawe sklepy.
Nie pamiętam ich nazw, ale są to sklepy coś na zasadzie naszych lumpeksów, ale sprzedają wszystko co się da: ubrania, książki, drobne meble, bibeloty i wszystko... Co przyniosą darczyńcy. Sklepy te są to jakieś takie organizacje, które zbierają od ludzi darowizny, często w nocy ludzie podrzucają worki jak do tych kubłów PCK. Oni je czyszczą, segregują i sprzedają. Czasami fajne bzdurki można tam kupić za kilka pensów. Zysk jest przeznaczany na jakieś szczytne cele:-)

Generalnie wszystko co trza jest pod nosem.
Spacerkiem mam tam jakieś 12 minut drogi.
















 Ostatnia część dzisiejszego wpisu zawiera wiele różności zrobionych tak mimochodem.

Postaram się troszkę je poopisywać.

Te takie prawie samo trawiaste to kawałek parku, przez który przechodzę idąc do pracy jak i do centrum handlowego. Przez ten mostek muszę przechodzić:-)
Czasami w rzeczce pławią się kaczki, dzisiaj nie było.

Zwróćcie uwagę na chodniki i ulice. Wcale lepsze od naszych nie są. Szczerze mówiąc, to pocieszający dla mnie fakt:-)
Różnorodność zabudowy na jednym osiedlu widać tu doskonale.
Domy piętrowe, wieżowce, jakieś takie pawilony mieszkalne itp.

Ciekawostką są elewacje. Na niektórych domach są to dachówki na ścianach, inne jak widać zwykłą dechą obite i pomalowane jak nasze domki na działkach:]
Płoty - w większości byle jakie i już bez farby.
Te angole to w ogóle nie dbają o nic. Wielka bylejakość i bylebybylstwo na każdym kroku!

Na jednym zdjęciu widać dróżkę między domkami z trzema kołkami blokującymi przejazd. Ciekawą sprawą jest to, ze ten skrajnie po prawej, ten metalowy jest chowany w ziemię. Od góry ma gniazdo na klucz i jak podjedzie karetka, to szybko biorą korbę i raz dwa go chowają w ziemię i mogą przejechać.
Kot na mnie dziwnie patrzył. Miauczał prawie po naszemu, ale go nie rozumiałem:]
















O, to ten słupek po prawej















Za kratami to szkoła:]
Wnerwiają mnie dzieciaki ze szkoły, bo to pod samym oknem je mam i co chwila na przerwę wybiegają. Drą się w niebogłosy, bawią i szaleją. Spać skubańce nie dają.
Ciekawostką jest to, że na koniec przerwy wychodzi na boisko kobita z dzwonkiem jak przed wojną i zwołuje dzieciaki do klas:-)
Jest to szkoła dla maluchów. Taka podstawówka.






A najgorsze, że oni mają tylko miesiąc wakacji...


To na tyle w dzisiejszej serii:-)